Uśmiech w podkowę

author:  Urszula Bremer
5.0/5 | 7


Bezkrytyczne wobec siebie
zafajdane życiorysy
z przekupnych kramów,
upstrzone jarmarcznymi
motylami,stawiają drewniane
podesty niczym cokoły
z których zamaszyście
wymachują dłońmi.

Samozwańcy, wyznawcy
własnych idei , rozsiewają
dookoła gniew - strzelając
pustymi nabojami, trafiają
celnie -
w swoje stopy.

Rozbuchane ego
sprowadza na manowce.
Fałszywi doradcy zacierają
ręce dostawiając drabinę
do ich pleców. Pusty
śmiech płatnych klakierów
rozchodzi się nabrzmiałym
echem dookoła.

Z wolna kiełkują
owoce ich pracy.

Wyuzdana pewność siebie
i pycha porosła wątpliwościami.
Znaki zapytania jak wysokie
słoneczniki górują.
Niedomówienia i skrywane
prawdy zamiecione pod
dywan wypełzły jak żmije
boleśnie kąsając.

Spod wielkości
spłukanej rzęsistym
deszczem wyłania się
zakłamana rzeczywistość
ze stopami zanurzonymi
w cuchnącym błocie.

Zawiodłam się.
Wyciągnięte dłonie
w przyjaznym geście
stygną w bezruchu.
Uśmiech zamieniam
w podkowę -
do jutra.




czarnulka1953
07. 06. 2012.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

Urszulko,

Wspaniały wiersz. Pozdrawiam serdecznie.
My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating:  

My rating

My rating: