Rodzinne popołudnie
Przeczytał córce wiersz,
odsłaniając magnetyczną bryzę szorstkiej twarzy.
Oczy jej otwarły się jak parasolki
wabiąc w opadający kosmyk łuski tuszu.
Nie było tu czego ukrywać,
ganek ze skrzypiącą poręczą był wciąż taki sam,
ogród zaglądał do uli z wielką ciekawością
a wiewiórki jak zawsze plotkowały na drzewach.
Po chwili oboje, przy tlącym się ogniu
szukać zaczęli siebie na brzegu filiżanek,
nie przejmując się tym, że obserwują ich sąsiedzi
wplatając niedorzeczne wątki z jakiegoś serialu.
odsłaniając magnetyczną bryzę szorstkiej twarzy.
Oczy jej otwarły się jak parasolki
wabiąc w opadający kosmyk łuski tuszu.
Nie było tu czego ukrywać,
ganek ze skrzypiącą poręczą był wciąż taki sam,
ogród zaglądał do uli z wielką ciekawością
a wiewiórki jak zawsze plotkowały na drzewach.
Po chwili oboje, przy tlącym się ogniu
szukać zaczęli siebie na brzegu filiżanek,
nie przejmując się tym, że obserwują ich sąsiedzi
wplatając niedorzeczne wątki z jakiegoś serialu.
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating