PRZEMINĘŁA Z WIATREM
Z tomiku » WIERSZE Z POD'RÓŻY«
PRZEMINĘŁA Z WIATREM
Poezja jest jak eter anieli ulotną
Nad klify ponure… jak ptak wolny wzlata
Frunie pod wiatr… w zacisze annałów ?
Inkaustycznej cieczy ma naturę psotną
Nieczesaną z rana… bez ceremoniałów
Pomyka pokutnie pegazem skrzydlata
Za horyzont złudny… atol niecierpliwy
Za z gwiazd upleciony nieba krzyż południa
Wpatruję w jej jasność w krainie półmroku
Kroczę ku niej po lawie… gorącej na szczudłach
Myśl taka o zmierzchu mnie dzisiaj dopadła
Gdy rymu aromatem zapisana kartka
Pstrą treścią kudłata w mgłach mgławic przepadła
Kiedym raz ostatni spojrzał na niecnotę
W bryzę słoną z żalem pofrunęła potem
Rozczulając przestrzeń magii przedwieczornej
W warkocz słów z mozołem uplecioną wonnie…
Przekwitało słońce mazane zamgleniem
Ze skrzydeł motylich ostatnim trzepotem
W krynolinach papieru latawcem odfrunęło…
Zostawiając wodzie plamy mgnień i złoceń
Przeminęła z wiatrem, bezszelestnym lotem
Jak ciszy grobowej latający dywan
Ku zamorskim dalom z brzegów Lanzarote
I zda się bezgłośnie krzyczała… uratuj !
Wieczór tonął w cicho spadających gwiazdach
Złym czasu wyrokiem umykał bezpowrotnie
Choć nie posmutniały cypryśniki wonne
Nie znieruchomiały kolibry przed poetą
Bom chyba przesłyszał… brzmiało jak pozgonne
Pióra barbarzyńcą tyś, u mnie tylko bywasz
Spytałem tedy…
Poezjo kaprysem tyś… zali złą kobietą
⊰Ҝற$⊱- ……………………………………………………………… Lanzarote - 5 czerwca '11
PRZEMINĘŁA Z WIATREM
Poezja jest jak eter anieli ulotną
Nad klify ponure… jak ptak wolny wzlata
Frunie pod wiatr… w zacisze annałów ?
Inkaustycznej cieczy ma naturę psotną
Nieczesaną z rana… bez ceremoniałów
Pomyka pokutnie pegazem skrzydlata
Za horyzont złudny… atol niecierpliwy
Za z gwiazd upleciony nieba krzyż południa
Wpatruję w jej jasność w krainie półmroku
Kroczę ku niej po lawie… gorącej na szczudłach
Myśl taka o zmierzchu mnie dzisiaj dopadła
Gdy rymu aromatem zapisana kartka
Pstrą treścią kudłata w mgłach mgławic przepadła
Kiedym raz ostatni spojrzał na niecnotę
W bryzę słoną z żalem pofrunęła potem
Rozczulając przestrzeń magii przedwieczornej
W warkocz słów z mozołem uplecioną wonnie…
Przekwitało słońce mazane zamgleniem
Ze skrzydeł motylich ostatnim trzepotem
W krynolinach papieru latawcem odfrunęło…
Zostawiając wodzie plamy mgnień i złoceń
Przeminęła z wiatrem, bezszelestnym lotem
Jak ciszy grobowej latający dywan
Ku zamorskim dalom z brzegów Lanzarote
I zda się bezgłośnie krzyczała… uratuj !
Wieczór tonął w cicho spadających gwiazdach
Złym czasu wyrokiem umykał bezpowrotnie
Choć nie posmutniały cypryśniki wonne
Nie znieruchomiały kolibry przed poetą
Bom chyba przesłyszał… brzmiało jak pozgonne
Pióra barbarzyńcą tyś, u mnie tylko bywasz
Spytałem tedy…
Poezjo kaprysem tyś… zali złą kobietą
⊰Ҝற$⊱- ……………………………………………………………… Lanzarote - 5 czerwca '11
* * * * *
Chylę czoła...My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating