Szpitalna ballada.

author:  Jan Bartkowiak
5.0/5 | 5


Ciemność szpitalnej sali rozświeca
promień wschodzącego słońca,
gdzie młodzian pięknej urody
gorączką zmęczony spragniony jest wody.
Kończy się otchłań nieprzespanej nocy,
ale ból i gorączka-nabierają mocy.
Umysł chorego wyzwala majaczeń strofy
ujęte w ciche opowiadań sploty.
Lecznicze zegary wokół chorego
dają nadzieję na powrót zdrowia drogiego;
i łez gorzkich też się pozbędzie,
dobry los sprawi-wzystko radością znów będzie.
Do białej sali,czyniąc miłym wnętrze,
swieżosść powietrza napływa w podzięce.
Takiego chłodu oczekują rozpalone skronie
i ciało całe preży się w obronie.
To szpitalna postać drzwi uchyliła
idąc-swe kroki do łoózka chorego zbliżyla.
Z anielska czułością za puls ujęła skromnie
i w modlitewnym skupieniu ukrywa wzruszenie.
To siostra zakonna w białym kornecie,
wyniosła i znana w szpitalnym świecie,
na łóżku chorego przysiada-slucha i patrzy
co młodzian w gorączce majaczy.
"Ach,miałem...ja miałem anioła z przed laty...
pieściłem jej ciało...usta zrywały pocałunków kwiaty...
byłas piękna,jak posąg w kościele...
tyś chlubaą rodu była,kochany aniele...
ja ubogi,rozkochany w tobie cały...
skłonny burzyć mury skały...
miłość naszą niszczy ludzka złość i zdrada...
między nami wielka przepaść-niby szpada
rani serce...miłość płacze...
mój aniele-czy ja ciebie znów zobaczę..?
Zadrżały skrzydła kornetu na siostry glowie;
w lęku nadal słucha-co nato odpowie...?
"Tak,to ty...przecież ty ,mój miły...
są mi znane te haniebne siły,
które życia bieg nam odmieniły.
Dzisiaj wyznam tobie szczerze,
ze Bogu oddalam sie w wierze;
czyniłam wiele,aby miłość ostać mogła,
aby nas wiodła wspólna życia droga.
Dzisiaj miłość dla mnie inne ma znaczenie...
sluby zakonne i złożone Bogu przyrzeczenie,
wszystko tak wiele dla mnie już znaczy;
jam już inna,pozbawiona też rozpaczy...
pragnę winy nasze z serca zmyć
i tak zwyczajnie z Bogiem być.
Myśl modlitewna zawsze z tobą będzie,
w każdej dobie-zawsze,wszędzie...
już żyje dla nieba,jak siostra zakonna,
w białym habicie wierności bożej dozgonna.
Slubów zakonnych strzec muszę,
uświęcać swe ciało oraz i duszę."
Cisza szpitalna zaistniała nagle,
z braku słów opadają wzruszeń żagle;
twarz chorego w usśmiech już przybrana,
czy siostry opowieść była dobrze słyszana..?
Swit poranny już do przebudzenia wiedzie,
lecz chory nadal jest w majaczeń biedzie.
Napróżno - bo siostra żyć będzie w legendzie,
w celi zakonnej,gdzie cisza jest wszędzie;
gdzie sciany klasztornego wnętrza są bielsze,
a dla uświecenia pełnego też lepsze.
Maj przemija,jesień bliska...w każdej dobie.
ON i ONA - pozostaną zakochani ciągle w sobie.



JA-BAR

Poem versions


 
COMMENTS


My rating

My rating:  
24.03.2012,  Czesiek

My rating

My rating:  

Szpitalna ballada.

Przepraszam,ze tresc mojego utworu zawiera tez uczucie smutku i pewnego zalu,ale i takie sa realia naszego zycia.Dziekuje za ocene i jak zawsze sle - milym PANIOM - usmiech serdecznosci.

Moja ocena

smutkiem przejmującym powiało...ale czytałam z zapartym tchem...

pozdrawiam;)

My rating:  

My rating

My rating:  
07.02.2012,  Janina Dudek

:(

przygnebiajace, ale ilez tresci w slowach...

My rating

My rating: