To nie ten scenariusz
Radość uderzyła pięścią
o drewniany blat
trzasnęła drzwiami
i tyle ją widziałam
nie rozumiałam
skąd w niej nagle tyle złości
z wieczora była taka ciepła…
lodowaty smutek
podszyty chłodnym niepokojem
zasiadły przy stole
bez kantów
naprzeciw siebie
wpatrzone
w taniec iskier
buchających
z rozżarzonych węgli
grzały skostniałe dłonie
te jeszcze wolne
w zniewolonym
przez rozkrzyczane bezgłosem
głodne spokoju wrony
po stole potoczyły się złote krążki
nie tak miało być…
a za oknem prószy czyste
i wolno opada
w bezwolnym powietrzu
o drewniany blat
trzasnęła drzwiami
i tyle ją widziałam
nie rozumiałam
skąd w niej nagle tyle złości
z wieczora była taka ciepła…
lodowaty smutek
podszyty chłodnym niepokojem
zasiadły przy stole
bez kantów
naprzeciw siebie
wpatrzone
w taniec iskier
buchających
z rozżarzonych węgli
grzały skostniałe dłonie
te jeszcze wolne
w zniewolonym
przez rozkrzyczane bezgłosem
głodne spokoju wrony
po stole potoczyły się złote krążki
nie tak miało być…
a za oknem prószy czyste
i wolno opada
w bezwolnym powietrzu
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating
My rating