W lato byle jakie

author:  Marek Kular
0.0/5 | 0


w lato byle jakie
niosły dzieci zielne wianki do fary
przez plac niczyj ścieżką krętą
biły dzwony - Pani zasnęła do nieba
choć w mieście
dzień był ładny
świt już budził nadzieję
bo mgła zrosiła lucernę dziką
a rumiana gruszka
odbijała
dobry uśmiech Jasnej Pani

święto wielkie
więc poszedłem wygolony
korzyć się przed Panią
za grzech, którego wyprzeć za nic się nie mogę
i o zmiłowanie prosić gorąco
kapłan czytał niewyraźnie
a echo wielokrotnie obijane od ścian
słowo Boże przedrzeźniało
modlić się źle było

wieczorem zjadłem gruszkę bezwiednie
uśmiech Pani był nie dla mnie



 
COMMENTS