Koniec lata
rozebrani do naga z rozmów
z siebie
z cierpliwości czasu
gdy świt chłodny siada nam na rzęsach
czekamy na kolejny blask
powrót dziecka z obcej wyspy
zapach śniegu i opłatka
ubieramy w ciepłe swetry
jesień barwną uśmiechniętą
odgrzewamy zimne słowa
gesty
prawdy wiecznie niewygodne
rozebrani do kości z lata
zimą śpimy w ostach marzeń
w puchu tęsknot
rozebrani z nagości świata
budujemy pałac dłoni i dotyku
wieże światła
wystawiamy w progu sieni
suche tarcze słoneczników
zamiast imion oraz twarzy
z siebie
z cierpliwości czasu
gdy świt chłodny siada nam na rzęsach
czekamy na kolejny blask
powrót dziecka z obcej wyspy
zapach śniegu i opłatka
ubieramy w ciepłe swetry
jesień barwną uśmiechniętą
odgrzewamy zimne słowa
gesty
prawdy wiecznie niewygodne
rozebrani do kości z lata
zimą śpimy w ostach marzeń
w puchu tęsknot
rozebrani z nagości świata
budujemy pałac dłoni i dotyku
wieże światła
wystawiamy w progu sieni
suche tarcze słoneczników
zamiast imion oraz twarzy
My rating
My rating
My rating
My rating