Sosna

author: Antoni Lange
0.0/5 | 0


U stóp ja twoich leżę, sosno niebotyczna,
I patrzą na wyniosłe twe zielone szczyty
I płuca mi rozszerza twoja woń żywiczna,
A myśl - jak rozbujany ptak - leci w błękity.

O, jakież mi pielgrzymki twoja zieleń szepce!
Bo tyś drzewem wędrowców. Białe twoje deski
Były mi pierwszą łódką żeglowań; w kolebce
Unosiłaś mą duszę w marzeń świat niebieski.

I dziś, gdy oczy zamknę na świata orkany,
Na łożu z twoich desek, na białym twym łonie
Płynę do złotych rojeń ziemi obiecanej,
Tyś mi nawą, falami - twe żywiczne wonie.

A oto przyjdą ludzie, co ostrzem siekiery
Wyciosają twój smukły pień - na maszt wysoki
Niby wieżę patrzącą w krańce świata cztery
I pchną cię na okręcie - na morskie potoki.

I uniesiesz mię, sosno, na zamorskie światy,
Na tajemnicze wyspy, tęczą malowane,
Gdzie w balsamach eteru duchów rój skrzydlaty
Śpiewa nieznane pieśni - do snu kołysane.

Ale inne mi jeszcze wędrowanie wróży,
Białe pnia twego serce, ramion twych zieloność:
Trumnę będę miał z ciebie śpiesząc do podróży,
Do podróży ostatniej - za świat, w nieskończoność!



 
COMMENTS