Gonitwa kulawych koni
kres łaski w (nie)łasce
kres wszelkiej drogi
z którą było mi (nie)po drodze
dym z cygara przybrał postać
oka boga (nie)bogów
i mruga do mnie
jakby chciało mnie zaprosić
w głąb siebie
w telewizji puszczają stare szlagiery
zmieniam kanał
kolejny wąż
i jeszcze jeden
i kolejny
próbują mnie dopaść
wyłączam to cholerne pudło
węże schowały się w kanałach
cisza
gapię się w biały sufit
ludziom czasem odpierdala
od gapienia się w białą plamę
na której od czasu do czasu
pojawia się pająk
jakby chciał sprawdzić czy jeszcze żyjesz
a jeśli walnąłeś w ramki
prędzej czy później
pająk owinie cię swoją siecią
kolejne oko na dnie kubka
z zimną kawą
patrzy na mnie złowieszczo
wieszczy pustynię na dnie DNA
świat bez miłości
bez tej cholernej tęsknoty
jest tylko złudzeniem
martwym i cuchnącym truchłem
męczą mnie te zawody
ten wyścig z samym sobą
ta gonitwa kulawych koni
ale na tę chwilę to jedyny sport jaki uprawiam
kres wszelkiej drogi
z którą było mi (nie)po drodze
dym z cygara przybrał postać
oka boga (nie)bogów
i mruga do mnie
jakby chciało mnie zaprosić
w głąb siebie
w telewizji puszczają stare szlagiery
zmieniam kanał
kolejny wąż
i jeszcze jeden
i kolejny
próbują mnie dopaść
wyłączam to cholerne pudło
węże schowały się w kanałach
cisza
gapię się w biały sufit
ludziom czasem odpierdala
od gapienia się w białą plamę
na której od czasu do czasu
pojawia się pająk
jakby chciał sprawdzić czy jeszcze żyjesz
a jeśli walnąłeś w ramki
prędzej czy później
pająk owinie cię swoją siecią
kolejne oko na dnie kubka
z zimną kawą
patrzy na mnie złowieszczo
wieszczy pustynię na dnie DNA
świat bez miłości
bez tej cholernej tęsknoty
jest tylko złudzeniem
martwym i cuchnącym truchłem
męczą mnie te zawody
ten wyścig z samym sobą
ta gonitwa kulawych koni
ale na tę chwilę to jedyny sport jaki uprawiam
My rating
My rating
My rating