Truwerzy fal

author:  Maksymilian Tchoń
5.0/5 | 2


Ziemie karmione liściem upadającym
jesienią. Rozkładającym się wolną
wolą darowizny na rzecz sestyny dla
wierszy, które rodzą się z duszą.

Akwedukty wspomnień z przeszłości
dłuta mistrza nie zamieszkującego
ojczyzny dychotomicznych snów, ale
daktylicznych rew, w ciele na ból

odpornych. Dyskutują o nas zebrania
słońca na walnym zgromadzeniu promieni
docierających z opóźnieniem, choć buntu
w nich nie znajdziesz. Truwer fal

uchodźców nocy. Każda prosto do celu,
chyba, że zastoi się w przedziale dla niepalących
gardeł czyśćca oportunistka jagoda
o kreacji Ziemi nieobjętej rozumem.

Ocalonego z tego rozgromu, co już
nie jest moje. Odjadę z peronu zbawienia
gdy dokoła równoległość szyn owładnie statut czasu –
Wchodzę na bal smaków z barwą srebra.



 
COMMENTS


My rating

My rating:  

My rating

My rating: